podwodny cmentarz - ida-octopus

Przejdź do treści

Menu główne:

Podwodny cmentarz

Tytuł: Podwodny cmentarz

Autor: Szymon Hołownia, News Week


.... Dwadzieścia mil na północny wschód od wybrzeży Rugii, na pełnym morzu kołysze się kilkumetrowa pomarańczowo czarna boja z miniaturową latarnią morską i radiową anteną na czubku. Przepływające obok statki pozdrawiają to miejsce przeciągłym wyciem okrętowych syren. To hołd dla tych, co z morza nie wrócili. Boja oznacza, bowiem miejsce, gdzie na dnie znajduje się wrak "Jana Heweliusza", polskiego promu kolejowo samochodowego. Nad ranem 15 stycznia 1993 prom zatonął w drodze ze Świnoujścia do Ystad. Na pokładzie miał 28 tirów, wyładowanych m.in. żarówkami, cebulą i plazmą krwi, 10 wagonów kolejowych i 64 ludzi.
.... Dziś to jeden z najniebezpieczniejszych spośród kilku tysięcy leżących na dnie Bałtyku wraków. Jego szczątki sterczą wysoko nad dnem i może o nie zahaczyć nawet statek o zanurzeniu 10 metrów. My nie musieliśmy się tego obawiać. Przypłynęliśmy nad wrak niemieckim malutkim statkiem wycieczkowym "Brigitte". Grupa nurków ze szczecińskiego klubu "Dive Point" po raz kolejny zejdzie pod wodę w poszukiwaniu prawdziwych przyczyn tragedii "Heweliusza".
.... Przemysław Żytek, instruktor nurkowania ze Szczecina, na "Heweliuszu" będzie po raz czwarty. Za pierwszym razem bałem się w ogóle zejść do wraku. Gdy byłem kilka metrów pod wodą i zniknęło już światło słoneczne, wpadłem w panikę. Nagle z mroku wyłoniła się biała blacha i wielkie niebieskie litery: Jan Heweliusz". Zapamiętam ten widok do końca życia mówi.


.... Jego kolega Grzegorz Skorny, specjalista od penetracji wraków, dodaje, że na Heweliuszu" ludzkich śladów jest coraz mniej. Đ Jeszcze jakieś trzy lata temu kolega, z którym nurkowałem, opowiadał, że w kabinie jednego z tirów otworzył schowek kierowcy. Wypłynęły z niego zapakowane w folię kanapki. Dziś wszystko już jest martwe Đ mówi. Nurkowie odwiedzają Heweliusza" z ciekawości, żeby doskonalić nurkowanie w trudnych warunkach. Wierzą jednak, że na tym podwodnym cmentarzu odnajdą coś, co pozwoli ostatecznie wyjaśnić tajemnicę zatonięcia promu. Bo przyczyny katastrofy do tej pory nie są jasne. Polskie Izby Morskie wydawały w tej sprawie sprzeczne wyroki. Najpierw orzekły, że winę ponosi armator niesprawnego technicznie, przeładowanego i źle wyważonego promu. Potem uznały, że winna była załoga, która mimo sztormu wykonywała ryzykowne manewry, oraz kapitan, który podobno nie wiedział, gdzie tonie i w czasie katastrofy podawał błędną pozycję.


.... Marka Błusia na miejsce katastrofy nie przyciąga ani ciekawość, ani poszukiwanie podwodnych przygód. Jest dziennikarzem, a zarazem kapitanem Żeglugi Wielkiej i wykładowcą ratownictwa w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni.

Ostateczny wyrok wydany przez Izby Morskie jest jego zdaniem niewiarygodny. Twierdzi, że prom zatonął, bo nieustające remonty naruszyły jego stabilność, a w chwili katastrofy był Đ jak na sztormowe warunki Đ przeciążony. Đ Do tego stopnia, że nie dałoby się tam wcisnąć nawet samochodu osobowego Đ mówi. Błuś, wraz z kilkunastoma wdowami po poległych na ăHeweliuszu" marynarzy odwołał się od orzeczeń polskich sądów do trybunału w Strasburgu. Sprawa trwa. Jednocześnie po tekstach, w których podważał tezę o winie załogi ăHeweliusza", skazany został na karę grzywny w zawieszeniu za pomawianie Izby Morskiej i prokuratury. To Błuś był jednym z inicjatorów całej wyprawy.
Tomasz Stopyra, jej szef, opowiada: Đ Kilka miesięcy temu przyjechał z Gdańska do mnie, do Szczecina, by obejrzeć kilkunastominutowy film nakręcony pod wodą podczas poprzedniej ekspedycji. Siedział przez kilka godzin i przewijał taśmę w tę i z powrotem. Gdy zaczął mi opowiadać, jak wielkie znaczenie dla ustalenia przyczyn wypadku mogą mieć widoczne na filmie kawałki blachy, powywracane naczepy, które do tej pory nie robiły na mnie większego wrażenia, zrozumiałem, że mózgiem następnej wyprawy musi być właśnie on Đ opowiada Stopyra. Jego ludzie początkowo planowali wyjazd w październiku ubiegłego roku. Jesień lub wczesna wiosna to optymalny czas do nurkowania Đ Tylko wtedy, gdy woda nie kwitnie, jest szansa na w miarę dobrą widoczność Đ wyjaśnia. Jednak jesienią nad Bałtykiem przewalały się sztormy. Dopiero na kilka dni przed Wielkanocą w redakcji ăNewsweeka" zadzwonił telefon ze Szczecina. Idealna pogoda na ekspedycję miała nadejść 28 marca. Stan morza 1 Đ 2. Słońce. Lekki wiatr. Wszyscy uczestnicy ekspedycji spotkali się na redzie portu w niemieckim Sassnitz. O piątej rano wyszliśmy w morze.

... Około ósmej kapitan dał sygnał pokładową syreną Đ byliśmy nad wrakiem. Godzinę wcześniej w mesie ăBrigitte" odbyła się odprawa. Nurkowie zobaczyli filmy nakręcone na ăHeweliszu" przez Stopyrę, a wcześniej przez nurków Marynarki Wojennej. Każdy z uczestników ekspedycji dostał do ręki listy ładunkowe promu. Marki samochodów. Numery rejestracyjne. Ładunek. Ustawienie. Na planach statku widać, że na wyższym pokładzie tiry ustawiono w dwóch rzędach, na niższym rzędy tirów przedzielono dwoma rzędami wagonów. Nurkowie dostali też do ręki szczegółowy plan kabin pasażerskich ăHeweliusza". Następnie Stopyra i Błuś podzielili ich na dwuoosobowe zespoły. Poinformowali, że głównym celem wyprawy jest odnalezienie oderwanej od kadłuba nadbudówki promu z pokładem pasażerskim i mostkiem kapitańskim. W ten sposób zlokalizowane zostałoby wreszcie miejsce spoczynku pięciu kierowców, którzy podczas katastrofy prawdopodobnie nie wydostali się ze swych kabin i których ciał dotąd nie odnaleziono.


.... Błuś i Stopyra prosili nurków, by zwracali szczególną uwagę na stan zachowania konstrukcji nadbudówki i robili jak najwięcej zdjęć. To mi. n. na nadbudówce mogły się bowiem znajdować ślady remontów Đ m. in. wylania nań 30 ton betonu po pożarze w latach 80. Đ które wypaczyły stateczność promu, a w konsekwencji mogły być jedną z przyczyn jego zatonięcia. Godzinę później było już wiadomo, gdzie leży brakująca część wraku. Znalazł ją Stopyra, który przy pierwszym zanurzeniu postanowił po prostu obejść wrak po dnie dookoła. Đ Nadbudówka leży wbita w piach zaledwie kilkanaście metrów od kadłuba. Między nimi piętrzy się piekielnie skłębiona, kilkumetrowa warstwa aut, palet i plandek. Z przodu widziałem mnóstwo wyrwanych z kawałkami blachy bulai. Tu były pewnie kabiny pasażerskie. Kilka metrów dalej Đ olbrzymie kłębowisko kabli, pozostałość po sprzęcie radiowym. Tam pewnie musiał być mostek kapitański Đ Stopyra szkicuje to, co zapamiętał, na mapie dna wokół wraku, przygotowanej specjalnie na potrzeby tej wyprawy przez magazyn ăNurkowanie" W przerwie między dwoma zejściami pod wodę, przewidzianymi na ten dzień (każde trwa około godziny), Stopyra z Błusiem znowu siadają nad planem promu.


.... Na podstawie tego, co widział nurek, starają się ustalić, co działo się z wrakiem promu już po zatonięciu. Đ Po wywrotce "Heweliusz", pływając stępką do góry, szorował nadbudówką po morskim dnie. Gdy osiadł na dnie na dobre, konstrukcja już była nadwerężona, dlatego cała nadbudówka odpadła. A wtedy przez powstałą wyrwę wysypały się z wnętrza kadłuba załadowane tiry Đ przypuszcza Stopyra. Mówi, że głębszy pokład promu, na którym stały wagony kolejowe, jest nietknięty. Jego znalezisko obala więc jedną z tez, mówiącą, że prom zatonął na skutek eksplozji przemycanej w rumuńskich wagonach broni. Đ Gdyby tak było, kadłub musiałby być rozszarpany wybuchami.
.... Pomysł z eksplozją to bzdury Đ podsumowuje Stopyra. Nietknięty kadłub to również znak, że pokładu kolejowego nikt dotąd profesjonalnie nie badał. Wojciech Jechna, który go penetrował, nie znalazł charakterystycznych otworów, wycinanych w takich wypadkach przez ratowników. Nikt więc nawet nie próbował ustalić, czy prom był źle załadowany! Triumfował Błuś. Tego nie da zrobić się bez specjalistycznego sprzętu, a tego nikt na kolejowy pokład Heweliusza" nie wprowadził.
.... Na tym ustaleniu lista sukcesów wyprawy niestety się kończy. Nurkowie z Dive Pointu mieli też bowiem za zadanie sfotografować stery i ustalić ich położenie z dokładnością co do stopnia. Miało to rozstrzygnąć, czy prom rzeczywiście, jak chce Izba Morska, mimo sztormu z samobójczą konsekwencją pruł naprzód, czy może płynął z powrotem na południe, bo kapitan chciał schować się za Rugię. Zdjęć, mogących stanowić materiał dowodowy, nie udało się zrobić, bo widoczność pod wodą sięgała zaledwie dwóch metrów. Między innymi z tego powodu na nurkowanie nie zdecydowała się fotoreporterka Newsweeka". Gdy około szesnastej Brigitte podniosła kotwicę i wzięła kurs na Sassnitz, Marek Błuś i nurkowie z Dive Point nawet nie starali się ukryć rozczarowania. Nic już nie rozumiem. Jeśli widoczności nie ma w marcu, to kiedy ma być? Zżymał się Stopyra.
.... Następną wyprawę do wraku planuje w maju, ma bowiem świadomość, że ta, która właśnie dobiega końca mogła być jedną z ostatnich. Czasu na dokładne badanie Heweliusza jest bowiem coraz mniej. Aleksander Ostasz, jeden z nurków i redaktor magazynu Nurkowanie", przypomina, że wrak zaczyna się" 10 metrów pod powierzchnią wody. A Bałtyk, podobnie, jak inne morza, musi być dostępny dla statków o zanurzeniu większym niż 15 metrów. Ostasz obawia się więc, że Jan Heweliusz" zostanie w końcu zrównany z dnem za pomocą ładunków wybuchowych. Jeśli tak się stanie, znikną ostatnie dowody, pozwalające znaleźć winnych tragedii. Kimkolwiek by byli.

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego